niedziela, 16 czerwca 2013

Nice Guys Finish Last

Powiecie mi co człowiekowi siedzi w głowie w momencie kiedy uważa się za największy pasztet chodzący po tym świecie? Mimo, że inni zapewniają, że nie jest tak źle? Ba, nawet dobrze! Gówno prawda.
Ważę 80 kilo. W porównaniu do mojej starej wagi jest to niewyobrażalnie dużo. Trzeba schudnąć. Nie ma motywacji, nie ma nawet kasy, żeby iść na siłownię. A jedyne co robię to ciągle się obżeram.
Zastanawia mnie czy mam depresję czy ki chuj. Normalny człowiek nie pochłania takich ilości jedzenia. Zresztą, mówiąc między nami... Ostatnio mam wywalone na wszystko. Naprawdę.
Nie mam siły myśleć pozytywnie albo uśmiechać się. Owszem, robię to, naturalnie. Kiedy czuję radość, zachwyt czy cokolwiek innego powinno się czuć w takiej sytuacji. Poza tymi przebłyskami dobrego humoru jestem chodzącą trumną. Martwe na zewnątrz, martwe w środku. Zaiste, zmęczenie fizycznie nie komponuje się dobrze ze zmęczeniem psychicznym. A jak dochodzi do tego jeszcze tak wkurzające miasto jak Kraków. Nikomu tego nie życzę, szybko można się wykończyć. Właśnie tak się czuję - wykończony i wymięty.

czwartek, 13 czerwca 2013

Sklepik pełen marzeń.

Mam jedno marzenie. Niech wszystkie moje marzenia się spełnią.
Chciałbym być szczęśliwy. Nie na godzinę, przez dzień czy tydzień. Mimo zmęczenia czy niepowodzeń czuć się człowiekiem w pełni spełnionym. Coś mnie blokuje, nie mam pojęcia co. I nie chodzi tutaj o innych ludzi, ludzi, którymi otaczam się w tym momencie, bo dają mi naprawdę dużo wsparcia i zrozumienia. Chodzi o mnie. Może to po prostu typowa mentalność typowego polaczka? Choćby było dobrze i tak dziura w całym się znajdzie. Z drugiej strony mam dopiero 21 lat więc od życia wymagam dużo, a więcej jeszcze mnie czeka. Dzisiaj złapałem się na tym, że chciałbym mieć już czterdziestkę na karku, własny dom, psa i sam już nie wiem co jeszcze. Móc wyjebać się na leżaku we własnym ogrodzie z dobrą książką w ręku, popijając dobre wino. Może kiedyś. Może za 10 lat kiedy będę już wziętym choreografem lub prawnikiem.
Naprawdę poważnie myślę o tym, by złożyć papiery na prawo. Najpierw jednak musiałbym zdać maturę z historii albo WOSu. Ten fakt działa na mnie deprymująco.
Zamknąłem pewien rozdział w moim życiu. Nawet nie uwierzycie jak oczyszczające mogą być treningi i jeden, z pozoru nieważny występ. Powinienem podziękować Wiktorii, która dała mi szansę na zrobienie takiej, a nie innej choreografii. Czuję, że wewnętrznie uspokoiłem się. Trochę. Nic nie poradzę na to, że znowu poczułem życie i chcę z niego korzystać. Byle nie tak jak ostatnio. Omlet. Rozwalasz mi system. Półgodzinny twix, a potem umieranie na łóżku. Dlaczego ja w ogóle piszę o takich rzeczach? Sam nie wiem. Coraz poważniej myślę o tym, by w wakacje podjechać na obrzeża Krakowa i łapać stopa. Byle gdzie, byle jak. Nie wiedzieć, gdzie wyląduję, gdzie będę spał, co będę robił. Da się zrobić? Oczywiście! Przygoda nie dla każdego, ale wspomnienia też nie będą dla każdego. Będą moje. To chyba najważniejsze.
Zacząłem znowu dużo czytać. Podoba mi się to. Z powrotem zaczynam przypominać samego siebie, ale doroślejszego, spokojniejszego. Ułożonego wewnętrznie. Wiem czego chcę, potrzebuję tylko czasu, by do tego dojść.
Nie wszystko jest tak kolorowe i tęczowe jakbym chciał. Szukam nowej pracy, bo aktualną jestem już naprawdę psychicznie zmęczony. Dalej w jakiś sposób użeram się z pewnymi rzeczami i ludźmi. Co nie zmienia faktu, że akceptuję to co ma być. I dalej czuję się tak jakbym ściągał wszelkie problemy podświadomie.
Chociaż... teraz widzę pewne rzeczy lepiej i mogę się do nich odpowiednio ustosunkować. Nabrać dystansu lub się go pozbawić. Wiecie jaka to ulga?
KUREWSKO WIELKA!